Niech zstąpi Duch Twój! PDF Drukuj Email
Wpisany przez Beata   
wtorek, 08 października 2013 09:27

Stoję przy oknie w moim nowym pokoju na pierwszym piętrze wieruszowskiego klasztoru i patrzę na nadrzeczny park, rozświetlony promieniami porannego słońca. Stoję i myślę, o czym by tu napisać kolejny felieton. Intuicja Pani Anny, Naczelnej Redaktor Ilustrowanego Tygodnika Powiatowego okazała się perfekcyjna. Błyskawicznie, w tajemniczy sposób odczytała moje myśli-dylematy i przysłała emaila zadając subtelnie zawoalowane pytanie: „Dzień dobry Ojcze Ludwiku. Mam nadzieję, że Ojciec wypoczął, bo pora napisać felieton. Pani Maria i inni są niepocieszeni. A i ja, jak przeglądam gazetę, to czegoś mi w niej brak. Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia, bo pora ku przeziębieniom sposobna”.

 

 

 

Zawstydzony, poczułem na policzkach wypieki i coraz intensywniej zacząłem się wpatrywać w zakamarki przyklasztornego parku nad Prosną, jak gdyby chcąc wśród zieleni znaleźć tematyczne wątki do sto siódmego felietonu. Również mój Anioł dał mi duchowy sygnał, że wesprze mnie modlitwą. I rzeczywiście, gdzieś w mózgu myśli zaczęły się układać w jedną całość.

 

 

 

Zauważyłem, że słoneczne światło przeciska się pomiędzy krzewami i drzewami wypełniając delikatnie zamglone przestrzenie, wskazujące, że lato już bezpowrotnie odeszło i jesień trochę jeszcze nieśmiało domaga się zmiany barw na złocisto-żółte i brązowo-czerwone. Na razie tylko w jednym miejscu parku wśród obumierającej zieleni ukazały się czerwone plamy w koronie klonu, przypominające bukiet kwiatów. Pierwsze dni z przymrozkami każą przypuszczać, że jesienny koloryt nadrzecznego parku pojawi się w całej pełni i bogactwie barw, niczym na akwarelach pana Mieczysława, który z wysokości nieba, wciąż podziwia ziemskie pejzaże i niebiańskimi farbami maluje nowe krajobrazy, jakich na ziemi oko ludzkie nie dostrzegało, a umysł nawet nie domyślał się, że mogą istnieć. Aniołowie otaczają pana Mieczysława gromadą i podziwiają jego dzieła twórcze, które, jak myślę, ukazują już nową ziemię wraz z nowym niebem połączone w jedną, trudną do wyobrażenia całość.

 

 

A mój Anioł Dobroci, który interesuje się astronomią, budzi mnie jeszcze przed świtem i każe patrzeć na sklepienie niebieskie. Ukazując na południowym wschodzie jasny punkt Jowisza, przypomina, że nie tylko barwy drzew różnią jesień od lata. Również niebo jesienne zmienia się i różni od nieba letniego. Godzinę później, po przebudzeniu zdołałem jeszcze zobaczyć zachodzący za koronę potężnego wiązu za oknem gwiazdozbiór Oriona z pasem wskazującym na Syriusza – najjaśniejszą gwiazdę nocnego nieba. Mój Anioł zachęcił mnie także do obserwacji w listopadzie niezwykłej i o tajemniczym imieniu komety „Ison”.

 

 

 

Jesień już trwa, a tymczasem tyle złych rzeczy dzieje się w naszej Ojczyźnie. Są ludzie i jest parlament o nieludzkim obliczu. Zabijanie dziecka, które jest chore i pragnie zobaczyć ten świat ma być normą i polskim prawem. Co się stało z ludzkim sercem, sumieniem? Co się stało ze szlachetnym narodem, który walczył za wolność „naszą i waszą”. Dzisiaj dzieci tego narodu nie mają prawa do życia, do wolności, bo są słabe, chore. Nie walczymy już nawet za wolność naszą, naszych jeszcze nienarodzonych dzieci. Możemy już tylko zwrócić się z prośbą o ratunek do naszej Pani, Matki i Królowej – Maryi:

 

 

 

Zaglądam w Twe oczy, Różańcowa Matko, Maryjo.

Czuję bezradność. - nie wiem, co powiedzieć, o co spytać,

Stoję i milczę, bo coś mnie przyciąga,

Smutek na Twej twarzy dotyka mnie,

Dlatego wciąż wracam, by jeszcze raz spojrzeć w Twe oblicze,

By zobaczyć, czy naprawdę jesteś smutna? Dlaczego?

Tyle wiem o Tobie i tyle Twych imion słyszałem,

I tak niewiele rozumiem.

Patrząc, szukam w pamięci najwłaściwsze z imion,

Najpokorniejsze z wezwań.

Nie wiem czy znajdę, więc wołam pierwszym wołaniem

Człowieka przychodzącego,

A może dopiero chcącego przyjść na świat:

MAMO! RATUJ! CHCĘ ŻYĆ! PRZECIEŻ KOCHAM CIEBIE!

Zaglądam znów w Twe oczy, bo chcę zaglądnąć do serca,

Abyś Ty dostrzegła, co jest we mnie, jakim jestem:

Wszystkie myśli, rozbiegane po zakątkach wnętrza,

Przytłaczają mnie, więc przyniosłem je Tobie.

Matki umieją utulić niepokoje dziecka, przywracają spokój.

Przyniosłem Tobie, Maryjo, cały świat, oszalały od zła i bezradności:

Cierpienie niewinnych i niemy krzyk zabijanych,

Ręce wyciągnięte po kromkę chleba, wykrzywione i zastygłe twarze,

Oczy nieruchome od lęku, obojętne z niemocy i bólu.

Przyniosłem Tobie, Maryjo nasz polski dom,

Może znajdziesz w nim choć dziesięciu sprawiedliwych.

Wciąż jesteś w nim przecież Panią, Matką i Królową,

Różańcowa Październikowa Dziewico Maryjo.

 

 

 

Polski Papież z mocą i bólem wołał w 1997 roku w Kaliszu: „Prawo do życia nie jest tylko kwestią światopoglądu, nie jest tylko prawem religijnym, ale jest pra­wem człowieka (…). Miarą cywilizacji - miarą uniwersalną, ponadcza­sową, obejmującą wszystkie kultury - jest jej stosunek do życia. Cywilizacja, która odrzuca bezbronnych, zasługuje na miano barbarzyńskiej. Choćby nawet miała wielkie osiągnięcia gospodarcze, techniczne, ar­tystyczne oraz naukowe (…). Wiele razy powtarzam - i jestem tego pewny - że największym niebezpieczeństwem zagrażającym po­kojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali? Jedynym, który ma prawo odebrać życie, jest Ten, kto je stworzył. Nikt in­ny nie ma tego prawa: ani matka, ani ojciec, ani lekarz, żadna agencja, żadna konferencja i żaden rząd.(...) Przeraża mnie myśl o tych wszystkich, którzy zabijają własne sumienie, aby móc dokonać aborcji. Po śmierci staniemy twarzą w twarz z Bogiem, Dawcą życia. Kto weźmie odpowiedzialność przed Bogiem za miliony dzieci, którym nie dano szansy na to, by żyły, kochały i były kochane? (...) Z tego miejs­ca jeszcze raz powtarzam to, co powiedziałem w październiku ubiegłego roku: ‘naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości’(…) Nie było mi łatwo powiedzieć to z myślą o moim narodzie, bo ja pragnę dla niego przyszłości, wspanialej przyszłości. Potrzebna jest, więc powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny, aby wprowadzić w czyn wielką stra­tegię obrony życia. Dzisiaj świat stał się areną bitwy o życie. Trwa walka między cywilizacją życia a cywili­zacja śmierci”.

 

 

Co odpowiemy Janowi Pawłowi w dniu 27 kwietnia 2014 roku, gdy będzie kanonizowanym, świętym? Czy to On się pomylił w swojej kaliskiej homilii? Czy, gdy już będzie ‘zadekretowanym’ świętym z nieba zawoła do nas: ‘możecie już zabijać chore dzieci, zgadzam się z waszym parlamentem!’? Prośmy naszego polskiego, wielkiego świętego, największego z rodu Polaków, który był, jest i pozostanie znakiem i sumieniem świata, by jeszcze raz z wielką mocą zawołał z nieba jak kiedyś, podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 roku na warszawskim Placu Zwycięstwa: „I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”

 

 

I na koniec felietonu prośba do Królowej Polski. Niewiasto przyodziana w słońce, ukoronowana gwiazdami, z księżycem pod stopami! Matko życia, Pogromczyni smoka, zła! Po krańcach ziemi przychodząca do nas w tylu znakach... byśmy uwierzyli Miłości! Zanurz nas w swej nadziei i ufności, nie rezygnuj z nas - małej wiary! Wskazująca drogę, Matko pełni radości, Bramo świata do radości z Bogiem! Naczynie Ducha Świętego, wypełnione Słowem! Rozbudź w nas głód Słowa Prawdy, ożyw nasze sumienia! Wychowawczyni pokoleń matek i ich dzieci, Matko najprawdziwiej zatroskana o nas, o wszystkie swoje, Boże dzieci, zwłaszcza skazane na śmierć w łonach matek, czuwaj! Osłoń nas przed szaleństwem, gdy błądzimy! Ucz nas piękna i świętości, i odwagi! Módl się za nami!

 

 

Pozdrowienie i błogosławieństwo w dniu imienin św. Faustyny, Apostołki Miłosierdzia

 

 

 

Ojciec Ludwik znad Prosny

 

 

 

 

 

Wieruszów, 5 października 2013 r.