Dlaczego czuję się nieszczęśliwy? PDF Drukuj Email
Wpisany przez TOMASZ32-VAD   
niedziela, 20 grudnia 2015 15:30

IV Niedziela Adwentu, Rok C

 

CZYTANIA: Mi 5, 1-4a; Ps 80 (79), 2ac i3b. 15-16. 18-19; Hbr 10, 5-10; Łk 1, 39-45

 

 

„Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.” Zanim Jezus wypowiedział powyższe zdania o nowej, prawdziwej wielkości, Maryja już w całości je wypełniła. Prawda Ewangelii to nie piękne deklaracje o miłości, to nie perfekcyjnie przygotowane celebracje, ale to realnie czyniony dar ze swego życia. Kościół zaprasza nas, byśmy w Maryi kontemplowali moc Słowa Bożego. Jeśli Słowo nie uzdalnia mnie do służby, do bezinteresownego darowania swego życia drugiemu człowiekowi, to należy postawić sobie fundamentalne pytanie, czy ja w ogóle przyjąłem to Słowo? Czy zgodziłem się na to, aby Ono przyniosło we mnie owoc, który nie jest moją zasługą? Zważywszy na trudności i na bunty, które rodzą się we mnie wówczas, kiedy muszę służyć moim braciom, stawiam sobie pytanie o autentyzm mojej zgody na pełnienie woli Boga. Maryja posługująca Elżbiecie uświadamia mi, jak słabe i niedojrzałe było i jest moje „fiat”.

 

 

 

Drugi obraz dzisiejszej Ewangelii to radość Elżbiety. Ona doświadczyła, że Bóg nie tylko pochyla się nad jej starością i bezpłodnością, ale dodatkowo jeszcze posyła do niej Matkę Pana, jako pomoc w codziennych trudnościach brzemienności. Zestawiając tę radość z moimi smutkami, pretensjami, niezadowoleniem i narzekaniem, muszę postawić sobie kolejne pytanie. Czy ja rzeczywiście jestem świadkiem mocy Boga działającego w moim życiu? Czyż pretensje, które mam wobec całego świata, siebie, a nawet wobec Boga nie są oczywistym znakiem, iż Słowo ze swoją mocą jest jeszcze daleko od mojej codzienności, a ja nieustannie wierzę we własne siły i inteligencję oraz nieustannie chcę „wykazać się” przed Bogiem i ludźmi, aby zdobyć ich uznanie i miłość? Droga schodzenia do świętej bezradności oraz pokory Elżbiety i Zachariasza jest rzeczywiście długa i trudna. Kiedy począł się Jan Chrzciciel, oni nie mieli już wątpliwości, że jest to dzieło miłosiernego Boga w ich życiu, a nie owoc ich wysiłków: „Stało się to przez Pana: cudem jest w oczach naszych.”

 

Trzecim obrazem, który wzywa mnie do nawrócenia, jest szczęście Matki Pana. Elżbieta nie wątpi, ale z mocą wyznaje, iż wiara w moc Słowa Bożego uczyniła Maryję szczęśliwą. Pomimo perspektywy możliwych i łatwo wyobrażalnych trudności, Maryja całkowicie ufa i zdaje się na Boga. Dlatego jest szczęśliwa, dlatego jest i będzie wychwalana przez wszystkie pokolenia. I chociaż to szczęście będzie ją prowadzić poprzez momenty ekstremalnie trudne, zagubienie Syna w Świątyni, oskarżenie Go, że postradał zmysły, a przede wszystkim trwanie pod Jego krzyżem, Maryja pozostaje najszczęśliwszą kobietą w dziejach ludzkości. Szczęśliwszej od Niej nie było i już nigdy nie będzie. Dlatego moje poczucie nie-bycia-szczęśliwym denuncjuje moją niewiarę, nieufność Słowu, nieustanne poszukiwanie rozwiązań, które mają się nijak do woli Ojca. Dzisiejsza Ewangelia przepełniona radością, szczęściem i błogosławieństwem okazuje się trudna w przyjęciu, bowiem uzmysławia głębię wezwania do nawrócenia, aby także każdy z nas w najbliższe święta Narodzenia Pańskiego mógł wejść w przestrzeń radości i szczęścia, które nie są iluzją dawaną przez świat, ale pochodzą od samego Boga.

 

 

AUTOR: ks. Maciej Warowny, Francja

 

 

ŹRÓDŁO:

Poprawiony: niedziela, 20 grudnia 2015 20:22