Rodzina - cud Pana Boga |
![]() |
![]() |
![]() |
Wpisany przez TOMASZ32-VAD |
czwartek, 21 lutego 2013 16:57 |
Niestety, bardzo wielu ludzi pracujących i występujących w mediach nie ma udanego życia rodzinnego. Wielu to życiowi rozbitkowie: rozwiedzeni (nawet wielokrotnie!), single, porzucone samotne matki, żyjący w luźnych związkach ciągle z kimś nowym, zdradzeni, ale także - zdradzający. Podobnie wielu ludzi życia publicznego, np. polityków, którzy tworzą prawo (także dotyczące małżeństwa), nie postrzega małżeństwa i rodziny jako pierwszego i najważniejszego swojego powołania i źródła osobistego szczęścia. Ich zdaniem, konsumpcja wzajemna może, a nawet powinna odbywać się bez żadnych zobowiązań: prawnych, moralnych, społecznych czy religijnych. To jest rzecz absolutnie umowna, kto z kim i jak jest, a każdy ma zachować możliwość wyjścia z układu w każdej chwili. Ta praktyczna ucieczka od problemów i odpowiedzialności zachwalana jest jako przyjacielskie rozstanie. W razie konieczności można liczyć na „uczynnych” prawników, którzy zadbają, by zrobić to szybko, inteligentnie i w miarę bezboleśnie.
Małżeństwo znalazło się w gigantycznym tyglu, w którym ogień współczesnych faryzeuszy usiłuje zniszczyć pierwotny zamysł Boga wobec mężczyzny i kobiety. Ten ogień jest naprawdę niebezpieczny i spopielił już niejedno małżeństwo i niejedną rodzinę. Okrutna statystyka rozwodów mówi sama za siebie. A nawet jeśli małżonkowie nie rozwiedli się, wiele rodzin żyje pod tym samym adresem, ale tworzy wiele różnych światów, które albo chcą siebie nawzajem eksploatować, albo ze sobą konkurują.
W pozwach, jako przyczyna, najczęściej wskazywana była: niezgodność charakterów (32 %), zdrada (24 %), pijaństwo lub alkoholizm (23%), naganny stosunek do rodziny (9%) i problemy finansowe (9%). Aż 75% pozwów wnosiły kobiety, najwyraźniej czując się ofiarami związku z mężczyzną. Trzy razy częściej rozwodzą się mieszkańcy miast niż wsi. Ale dwie liczby w tej smutnej statystyce są najbardziej wstrząsające. Ponad połowa rozwiedzionych nie przekracza 24 roku życia, czyli w małżeństwie wytrwała krócej niż 5 lat. Aż 70% rozwodów nastąpiło bez orzekania o winie kogokolwiek ze stron, tak jakby skutek (dramatyczny!) nie miał przyczyn! Jakby małżonkowie nie dokonywali żadnych wyborów, jakby nie popełniali błędów i nie grzeszyli. Co za alienacja! Czy trzeba większego faryzeizmu?!
Co robić, by następne małżeństwa nie podzieliły losu milionów rozwiedzionych?
Po drugie: zasadnicze problemy z sobą samym np. z nałogami, należy rozwiązać przed ślubem, inaczej zawlecze się je do małżeństwa i obciąży nimi wspólnotę małżeńską. Nałóg jest „ciałem obcym”, podobnie jak kochanka czy wszystkie dwuznaczne znajomości i przyjaźnie. Wierność uczuciowa jest owocem wierności Bogu i samemu sobie. Jako absolutne minimum wymagane jest też szczere przyznanie się do kluczowych słabości i grzechów oraz prośba o przebaczenie. Owszem, współmałżonek może być ogromną pomocą w przezwyciężaniu słabości, pod warunkiem, że o nich wie od początku i mimo wszystko chce je pokonywać wspólnie. Ten, kto sobie nie radzi z jakimś problemem, musi się uczyć pokory, która pozwala prosić o wybaczenie. Jego współmałżonek musi się uczyć pokory, która pozwala przebaczyć. Rozwód to klasyczna sytuacja, w której ktoś uznaje, że przebaczenie jest niemożliwe. Rana okazuje się tak wielka, że niemożliwy wydaje się dalszy ciąg wspólnego życia. Ostatecznie rozwód oznacza, że małżonkowie powiedzieli sobie: nasz grzech jest większy niż Boża miłość, która kocha bezwarunkowo, mimo wszystko.
Po trzecie: ratunkiem przed rozpadem małżeństwa jest wspólna modlitwa. Jeśli małżonkowie się modlą, to znaczy, że pragną mieć jeden punkt odniesienia, jedną diagnozę swojego życia i jeden klucz interpretacyjny. Nie chcą przyznawać sobie racji i odmawiać jej komuś. Bywa, że żadne z małżonków nie ma racji. Racja jest tam, gdzie jest prawda, a Prawdą jest Chrystus!
Po czwarte: ocalenie małżeństwa kryje się w regularnej, głęboko przeżywanej spowiedzi. Małżonkowie powinni mieć wspólnego spowiednika, by mógł obiektywnie patrzeć na ich wspólnotę życia. Musi znać męski i kobiecy punkt widzenia. Małżeństwo to trudny pacjent – dwuosobowy, dlatego aby możliwa była jakaś sensowna terapia, oboje muszą widzieć, co jest ich problemem i dlaczego? Małżeństwo potrzebuje podwójnej narracji! I wystarczy powtarzać sobie i małżonkowi, że więcej nas łączy niż dzieli! Różnice do pewnego stopnia są czymś normalnym, a nawet koniecznym, jeśli wszystko ma być naprawdę, a nie na niby.
AUTOR: Ks. Ryszard K. Winiarski
Echo Ewangelii Mk 10, 2-16, XXVII Niedziela zwykła Rok B
ŹRÓDŁO: http://www.kapelan.pulawy.pl |
Menu
Wiadomości
Statystyki








![]() | Dziś | 3259 |
![]() | Wczoraj | 3062 |
![]() | Ten tydzień | 19434 |
![]() | Poprzedni tydzień | 23573 |
![]() | Ten miesiąc | 139536 |
![]() | Poprzedni miesiąc | 156446 |
![]() | Ogólnie | 34552162 |