11 lutego przypada Światowy Dzień Chorego, dlatego zachęcamy Was do zapoznania się z misyjną pracą Anety Ciołek wśród chorych w Afryce. Pamiętajmy, że choroba nie zna granic, jest wszędzie. Niestety w Afryce ci ludzie są pozbawieni leków, materiałów opatrunkowych. Dlatego niech nasze serca nie znają granic i będą otwarte na pomoc drugiemu człowiekowi.
"Via Ad Deum"
Postanowiłam, że w tym roku moja praca nie będzie ograniczać się wyłącznie do przyjmowania pacjentów z misji, ale czas wyjść do ludzi z wioski. Informacja o możliwości wizyty u lekarza bez żadnych opłat rozeszła się tak szybko, że już po kilku dniach pod drzwiami gabinetu ustawiały się kolejki kolorowo ubranych pacjentów. Dla wielu z nich był to pierwszy kontakt z lekarzem. W gabinecie pokazywali na dokuczające im części ciała, oczekując, że niczym szaman podam im specyfik, który zaradzi wszystkim ich problemom.
Choroby, z jakimi się spotykałam najczęściej wynikały z zaniedbań higienicznych i niskiej świadomości wśród ludzi. Przewlekłe i ostre biegunki, infekcje dróg oddechowych, infekcje skóry, niegojące się rany należały do najczęstszych problemów, z jakimi zgłaszali się do mnie pacjenci. Poza tym ogrom przypadków AIDS i często współistniejącej gruźlicy, bywało, że leczonej, ale nieodpowiednio leczonej, lub wielolekoopornej, która trudno poddaje się terapii. Oprócz leczenia doraźnych schorzeń, każdemu pacjentowi badałam ciśnienie i glukozę. Można by pomyśleć, że cukrzyca i nadciśnienie są chorobami wyłącznie krajów rozwiniętych. Nie jest to prawdą, dolegliwości te często dotykają także mieszkańców Afryki. Tam jednak niestety rzadko się zdarza, by ktokolwiek był diagnozowany i leczony w tym kierunku. Jako choroby, które nie dają wyraźnych powikłań są zaniedbywane przez ludzi. Z zapasem leków wdrażałam leczenie u każdego potrzebującego, po kilku wizytach, gdy ciśnienie i cukier osiągnęły wartości prawidłowe lub akceptowalne pacjenci z zapisaną propozycją leczenia byli wysyłani przeze mnie do przychodni, gdzie w większości przypadków możliwa była kontynuacja terapii. Ważnym elementem każdej wizyty była edukacja w postępowaniu z niektórymi chorobami jak cukrzyca, bóle kręgosłupa i nadciśnienie.
Szkolenia były prowadzone przede wszystkim wśród uczniów misji. Dzieci uczyły się o higienie, o tym, jaka woda nadaje się do picia i jak przygotować tą, która do bezpośrednio spożyta być nie może. Wspólnie z uczniami przygotowaliśmy akcje na temat zdrowia, podczas to, której dzieci przygotowały plakaty informujące o myciu rąk, zębów, oraz o najczęstszych chorobach ich dotykających. Z młodzieżą uczyliśmy się udzielania pierwszej pomocy oraz spotykaliśmy w niewielkich grupkach, by porozmawiać o HIV i chorobach przenoszonych drogą płciową, które stanowią kolejny wielki problem w tamtym regionie.
Jednym z priorytetów dla mnie było przeprowadzenie spotkań z rodzicami o chorobach wieku dziecięcego. Dzięki temu mogłam przekazać jak najwięcej podstawowej wiedzy na temat rozpoznawania i podstaw leczenia najczęstszych chorób u dzieci, ale też sama dowiedziałam się o problemach, z jakimi spotykają się mieszkańcy wioski. Była to też konfrontacja medycyny współczesnej z medycyną tradycyjną, szamańską.
Jak to Afryka potrafi każdego dnia zaskakiwała mnie czymś innym, najczęściej różnicami kulturowymi. Inicjacje młodych chłopców się, które po zeszłorocznych pacjentach i ich historiach, nie powinny być mi obce, a jednak tak samo budziły we mnie silne emocje. Co roku zimą w całym kraju we współpracy m.in. z szamanami organizowane są kilkutygodniowe obozy w górach, w buszu dla chłopców, inaczej zwane inicjacjami. Trudne warunki i różne czynności, których dokonuje się podczas inicjacji mają z młodego chłopca uczynić mężczyznę. A dowodem tego jest dokonywane także w buszu obrzezanie. Zwykle jednym, tym samym narzędziem, zostawiające po sobie bolesną ranę i zwykle ulegającą dużej infekcji podczas dalszego pobytu w buszu celem ukończenia inicjacji. Obrzezanie odbywa się na początku trwania obozu. Co roku wielu uczestników inicjacji umiera z powodu trudnych warunków, chorób, powikłań po w ten sposób wykonywanym obrzezaniu. Nie mniej jednak inicjacje są na tyle silnie związane z tradycją i tutejsza kulturą, że większość rodziców decyduje się posłać swoich synów w busz, aby wrócili już, jako mężczyźni. Nie jest to jednak rodzaj obozu przetrwania pełnego ciekawych przygód. Wielokrotnie przyjmowałam w gabinecie młodych chłopców, którzy wrócili z gór, jako mężczyźni. Najczęstszy problem, z jakim się zgłaszali to niegojąca się rana po obrzezaniu, zazwyczaj z towarzyszącą ogólną infekcją. Dowody świeżo przebytej inicjacji znajdowałam także na plecach, na których widać było wiele ran w kształcie pręgów. Chłopcy byli bici, to miało wzmocnić ich, jako mężczyzn.
Afryka, jeśli się w nią zagłębić, jest trudnym kontynentem dla Europejczyka, ale poznawać ją warto, choćby, dlatego, że każdy z nas z Czarnego Lądu pochodzi.
Uczyłam się Afryki, cierpliwości i pokory. Ludzie pokazali mi, co znaczy radość i szczerość, ale taka prawdziwa, płynąca prosto z serca człowieka. Przyjęcie blisko 3 tyś pacjentów, przeprowadzenie zajęć edukacyjnych, fluoryzacja i nauka mycia zębów, badania przesiewowe i inne stanowiły to, to, co ja mogłam dać od siebie dla tamtejszych ludzi przez ten ponad 2- miesięczny pobyt. To wszystko jednak nie byłoby możliwe, gdyby nie wsparcie płynące z Fundacji Pomocy Humanitarnej „Redemptoris Missio” oraz wielu darczyńców i ludzi, którzy włożyli ogrom pracy, by misja w Siloe doszła do skutku. Dziękuję!
Wszystkich, którzy chcieliby wspomóc Fundację „Redemptoris Missio” najdrobniejszymi nawet datkami zachęcamy do wpłaty na konto Fundacji:
Dane do przelewu
Fundacja Pomocy Humanitarnej Redemptoris Missio
ul. Grunwaldzka 86
61-115 Poznań
Nr r-ku: 09 1090 2255 0000 0005 8000 0192

|